Kinga

Witam wszystkich bardzo serdecznie :)

Nazywam się Kinga Binnebesel urodziłam się 10 kwietnia 1989 roku. Mam wspaniałych rodziców którzy od maleńkości mówili mi o Bogu, uczyli szacunku i zrozumienia dla innych ludzi. Religia w moim życiu była czymś ważnym jednak niezbyt „zrozumiałym”  i  „osobistym”.  Bóg wydawał mi się być dosyć daleko, tak jakby niedostępny, jakby był za niewidzialną szybą czy ścianą.  Gdy byłam mała (było to jakoś w podstawówce) w Święta Bożego Narodzenia mieliśmy całą rodziną wypadek samochodowy, wszyscy wylądowaliśmy w szpitalu. Najdłużej jednak leżała tam moja Mama Hania. Pamiętam że pewnego dnia szłam z Tatą w odwiedziny do Mamy. Pamiętam do dziś że przechodziliśmy obok poczty, byłam obrażona na cały świat i powiedziałam wtedy „Ten Bóg chyba nie istnieje albo nas nie kocha skoro pozwolił żeby przydarzyło nam się coś tak strasznego!” Tata wytłumaczył mi wtedy że nie powinnam tak mówić, Bóg nie karze tylko doświadcza w taki sposób nawet dobrych ludzi i wszystko musimy przyjmować... Pamiętam jak było mi wstyd że powiedziałam coś takiego wiedziałam, że Tata ma rację mimo że ciężko mi było to zrozumieć. Była to jedna z pierwszych głębszych refleksji na temat religii i wiary w Boga.


Mimo że starałam się być dobrym dzieckiem a potem już nastolatką wydaje mi się że potrafiłam narobić rodzicom trochę kłopotu jak i nie zawsze byłam fair wobec innych ludzi. Mimo, że jak już mówiłam – rodzice uczyli mnie czego innego.  


Byłam dzieckiem pełnym energii i uwielbiałam podróżować. Poznawać nowe miejsca a tym bardziej  ludzi.  Lubiłam wyjazdy z rodzicami ale chyba jeszcze bardziej różne obozy czy kolonie w Polsce lub zagranicą. Na które jeździłam z siostrą Sandrą. Pamiętam jak rodzice zachęceni przez znajomych postanowili wysłać mnie z Sandrą na obóz językowo – chrześcijański w Stężycy. Organizowany przez Kościół Chrześcijan Baptystów z Malborka. Oczywiście bardzo szybko się „zaklimatyzowałyśmy”. Na wyjeździe było mnóstwo wspaniałych zajęć a co ważniejsze ludzi. Był to najlepszy obóz na jakim byłam! Ale raczej nie z powodu świetnie zorganizowanych zabaw i innych atrakcji. Ale z powodu ludzi jakich miałam okazję tam poznać.. Przez to jak się zachowywali w jaki sposób  mówili i jak traktowali drugiego człowieka, nawiązała się między nami szczególnie serdeczna więź. Między innymi przez to łatwiej było mi zrozumieć ewangelię o której rozmawialiśmy w małych grupach i którą poznawałam już wcześniej w domu, szkole czy w kościele. Zrozumiałam sens wspólnej społeczności i wiedziałam że coś w moim życiu jest nie tak. Często myślałam o moim złym postępowaniu. Zastanawiało mnie to że wcześniej wcale mi nie przeszkadzało że potrafiłam bez skrupułów komuś dokuczyć czy okłamać. Byłam młoda ale miałam pragnienie zmiany. Chciałam  brać przykład z moich rówieśników z których „biło” tyle dobra i miłości. Od tej pory co roku jeździłam na obozy do Stężycy. W czasie roku szkolnego chodziłyśmy z koleżankami i siostrą na „kawiarenki” organizowane wtedy przez Adriana Stóżka i Krzysia Karwana. Uwielbiałam również pomagać w sobotnich klubach dla dzieci z okolicy  razem z rodziną Blanków. Potem znowu wakacje i na obóz. Był to naprawdę dobry czas który przygotował mnie do podjęcia najważniejszej decyzji mojego życia. Pewnego razu na jednym z takich wyjazdów, wieczorem po wspólnej społeczności czy grupie miałam naprawdę pełno pytań i pragnienie rozmowy. Siedziałam z obozowym liderem Jakubem i tak rozmawialiśmy i rozmawialiśmy o Piśmie Świętym, Chrystusie i Zbawieniu.. I właśnie tego wieczoru pomodliłam się do Boga. Była to krótka ale bardzo szczera i tak mi się wtedy wydawało - pierwsza PRAWDZIWA modlitwa w moim życiu. I tak właśnie było.. Od tej pory nie czułam się już „tą samą Kingą”. Wszystko wywróciło mi się o 180°. Wiedziałam co muszę zmienić w swoim życiu . Całą noc nie mogłam usnąć, byłam bardzo przejęta i szczęśliwa. Ta „szyba” czy „ściana” między mną a Bogiem o której wspominałam na początku – zniknęła. Właśnie wtedy pierwszy raz czułam że On jest realnie tuż obok. Od tej pory stałam się innym człowiekiem. Było to wspaniałe uczucie. Wydoroślałam a jednocześnie miałam w sercu taką beztroskę, ulgę i nową siłę. Mimo że rodzina w której się wychowywałam należy do Kościoła Rzymsko Katolickiego, zaczęłam uczęszczać na spotkania młodzieżowe i nabożeństwa w Kościele Chrześcijan Baptystów. Jeździłam nadal na obozy ale teraz już do Ustki, konferencje, wyjazdy majowe, wrześniowe. Wspólnie z młodzieżą z kościoła spędzaliśmy sylwestra itd. itp..


Strasznie się cieszę że Duch Święty w tak młodym wieku zadziałał w moim sercu. Ponieważ był to głównie okres gimnazjum, gdzie młodzież jest wtedy w naprawdę „głupim” wieku.  A ja już rozwijałam się duchowo co bardzo wpłynęło na to jaką osobą jestem teraz. I że stoję tutaj przed wami ;)


Również  w tym czasie poznałam Piotrka Burdzego (który mówił swoje świadectwo dwa tygodnie temu), szybko się zaprzyjaźniliśmy, poznaliśmy bliżej i zaufaliśmy. Aktualnie jest moim narzeczonym a już niedługo będzie mężem.  Więc czas o którym opowiadałam był dla mnie dobry pod wieloma względami. ;) Idąc na studia byłam już w pełni świadomą chrześcijanką. Mimo że popełniam nadal pełno  błędów i często czuje się zagubiona w tym ziemskim życiu. To zawsze miałam pragnienie być we wspólnocie - tutaj w Kościele Chrześcijan Baptystów. Odwlekałam to bo chciałam aby rodzice z którymi mam bardzo dobrą relację wiedzieli że jest to moja dojrzała i pewna decyzja. Decyzja dorosłego człowieka i świadomego chrześcijanina.


Wiem że jest w moim życiu wiele  spraw które nie podobają się Bogu. Bardzo dużo muszę i chcę zmienić oraz wiele naprawić i stale się rozwijać... Bywa czasem ciężko. Ale wierzę w to że chodząc z Bogiem zawsze dam radę. Nawet pokonać swoje najgorsze słabości oraz  trudności..Aby dobrze przygotować się do tego co czeka Nas po śmierci.


Mam nadzieję, że z moim przyszłym mężem stworzymy dom pełen ciepła, miłości w którym będzie  „widać Boga” , w którym każdy będzie mile widziany i że będziemy dawać taki przykład jak osoby z którymi poznawałam się pierwszy raz na obozie w Stężycy. Co tak bardzo odmieniło moje życie...

 

Jana 3:16
„Bóg, bowiem tak bardzo ukochał świat,

że dał swego Jedynego Syna aby każdy kto w niego wierzy,

nie zginął, ale miał życie wieczne...”

Kategoria artykułu